28.06.2017

ATOPIS Nowa seria od Novaclear / Krem natłuszczająco nawilżający / Płyn do mycia / Dermokosmetyki do skóry suchej, atopowej i wrażliwej


Witajcie

Coś dla sucharów i wrażliwców




Dziś wpis dedykowany będzie tym, których ciągle coś swędzi, skóra jest sucha, podrażniona i wymaga solidnej dawki nawilżenia i odżywienia. Zapewne już gdzieś wpadły Wam w oko nowości Novaclear, czyli dermokosmetyki ATOPIS przeznaczone do skóry suchej, atopowej i wrażliwej. Większość opinii jest raczej pozytywna. Część czepia się parafiny. Taa... No cóż, jeśli chodzi o twarz to można mieć małe ale. Jednakże konsultując się w sprawie parafiny w dermokosmetykach do ciała nie jest ona taka straszna, jakby to niektórzy chcieli. Owszem jest całkiem sporo dermokosmetyków pozbawionych tej substancji. Zwłaszcza tych przeznaczonych dla maluszków. A tu sprawa ma się inaczej. Producenci celowo dodają parafinę, aby stworzyć tą warstewkę zapobiegającą utracie wilgoci ze skóry. Mam w tej kwestii doświadczenie i nie tylko osobiste, czy też gdy stosuję takie produkty u syna. Sprawdzam zawsze część tych "specjalnych" preparatów na skórze wymagającej. Czyli przykładowo na cukrzycowej, łuszczycowej czy z odleżynami. Taki hardkor mały, ale jeśli mam coś dobrego to zawsze dzielę się z osobami potrzebującymi bardziej. Więc jestem pewna, że parafina w niektórych dermokosmetykach musi być i tyle! A Wy sobie możecie psioczyć ile wlezie, bo zapotrzebowanie na takie mazidła są i będą nadal. 

Trochę o kwiatkach z całego tego wysypu recenzji dotyczących Atopis. Coś tam poczytałam i owszem, część tylko zlustrowałam pobieżnie. Nie mówię, że czasem nie napiszę dość dziwnie czy nie do końca zrozumiale. Ale jednak część dziewczyn naprawdę czasem powinna ugryźć się w język, a raczej nie klepać na klawiaturze co popadnie. 


* krem wchłania się szybko
Nie wchłania się szybko i nie musi. W końcu  jak już w samej nazwie widać, jest natłuszczający. Więc heloł?

* dlaczego ten krem jest tłusty ?
Bo takim go uczynił stwórca, czytaj producent i wcale się z tym nie kryje. Czyli jak w pierwszym przypadku, sam napis z opakowania woła do nas, że produkt jest natłuszczający.

Tak, to teraz możecie mnie spalić na stosie. Albo zalać falą hejtu. Czy mnie coś ugryzło? Nie, ale chyba serum na skórę głowy na tyle poprawiło mi krążenie, że i lepiej mi się myśli.


To teraz mogę już spokojnie przejść do meritum, czyli napisać w końcu o kosmetykach. Od razu patrząc na nie nasuwa się na myśl produkt apteczny. Stonowane, przyjazne barwy pozbawione ekstrawagancji i pstrokacizny. Oba oprócz właściwego opakowania, czyli tub zostały umieszczone w kartonikach. Co jeszcze je łączy ? Brak zapachu. Co przemawia oczywiście na plus dla posiadaczy wrażliwej skóry.


Płyn jest faktycznie płynem i nie uświadczymy tu niestety żelowej, bardziej praktycznej formy. Jednak po dwóch, trzech użyciach da się już nauczyć jego obsługi. Właściwie to wcale nie musiałby być gęstszy. Gdyby opakowanie zamienić na takie z dozującą pompką było by świetnie. Tak czasem wyciśnie mi się za dużo i trochę płynu wyląduje nie tam gdzie powinno. 

Piana jest znikoma. To dlatego, że zastosowano delikatny środek myjący, więc o puchatej piance nie może być mowy. Za to brak piany, wcale nie sprawia że nie da się domyć porządnie Atopis'em. Zastrzegam, nie jest to produkt przeznaczony do demakijażu. Więc najpierw pozbywamy się tapety z buzi, a potem przystępujemy do mycia. Po umyciu skóra jest miękka, nawilżona i ukojona. Jednocześnie nie mam wrażenia zapychania, czy jakieś lepkości na twarzy. Tak samo jest z ciałem. Właściwości myjące łączą się z pielęgnującymi. Chociaż w tym przypadku już mnie odczuwam to nawilżenie. To dlatego, że cerę mam inną niż skórę na ciele. Zresztą chyba większość z nas tak ma. Dlatego do ciała muszę i używam na zmianę z lżejszymi, bogate i bardzo odżywcze kosmetyki.


Krem jest dziwny, ale lubię go używać. Dlaczego? Być może tylko ja mam takie odczucia. Najpierw wydaje się dość lekki (jak na wariant natłuszczający oczywiście). Dobrze się rozprowadza. Ale potem następuje to uczucie maski na twarzy. Dermokosmetyk jakby zastygał na skórze. Chwilę później całe to napięcie znika i krem się wchłania i jest nie do wymacania. Czuć, że coś tam jest, ale nic się nie klei. Tak mi się dzieje w przypadku skóry twarzy. Nie używam zazwyczaj kremów z parafiną na buzię, ale chciałam ogólnie sprawdzić jego wchłanialność w tym obszarze. Reszta skóry reaguje już normalnie. A co z działaniem ? Hmm, trochę się jednak zawiodłam. W stanach zaostrzenia i bardzo suchej skóry, krem radzi sobie średnio. Lepiej spisuje się u młodego niż u mnie, bo on nie ma takich sucharków jak ja. Więc głównym użytkownikiem kremu Atopis jest Ksawery.


zBLOGowani.pl









Seria Atopis to niewątpliwie trafiony pomysł. Zwłaszcza płyn sprawdza się wyśmienicie. Co do kremu to polecam raczej osobom o suchej skórze lub normalnej. Dla tych, którzy tak jak ja mają już większe problemy i łuszczenie się, jest niestety trochę za słaby.


27.06.2017

Pomadka kameleon Magic Jungle / Chameleon Lipstick / Bell


Witajcie

Pomadka zmieniająca kolor Bell Magic Jungle



Dziś dwa takie ciekawe gagatki Wam przedstawiam w kolorze zielonej trawy i intensywnie smerfowym. Myślę, że te sympatyczne pomadki Bell z serii Magic Jungle to świetny gadżet dla nastolatek. No cóż, w końcu to prawie magia, że z tak dziwacznych kolorów na ustach otrzymujemy po czasie ładne, naturalne kolory. Jak sama potem odkryłam, oba mazidła nadają się praktycznie dla każdej kobiety.

Nie od razu kolor jest taki pomadkowy, że tak to ujmę. Należy chwilę odczekać, aż zieleń czy błękit się utleni. Jeśli chodzi o aplikację, to również nie należy się jej obawiać. Kosmetyk traktujemy jak tradycyjną pomadkę.


Zazwyczaj traktuję nawet te kameleonki jak zwykłe pomadki w sztyfcie. Dlatego tak sobie marzę i smaruję dość solidną porcję kosmetyku. Dlatego na zdjęciach podglądowych możecie zobaczyć jak kolor wygląda zaraz po nałożeniu i przy "nie oszczędzaniu" produktu. Na początku pomadki dają delikatny błysk. 



Kiedy już pomadki oswoją się na ustach, tracą połysk. Stają się bardziej naturalne i jakby częścią naskórka. Można je więc śmiało nazwać pomadkami typu tint. W takiej formie długo utrzymują się na ustach. Są lekkie jak piórko. Ścierają się równomiernie.

Pomadka kameleon 01 zielona

Chameleon Lipstick nie są typowo kryjące i ich kolor jaki otrzymamy  w dużej mierze zależy od koloru naszych ust.



Pomadki kameleony łączą w sobie zalety kosmetyku kolorowego wraz z właściwościami pielęgnacyjnymi. Więc są dobrą alternatywą dla tych pań, które chcą podkreślić usta bez ich wysuszania. Tu nie ma o tej dolegliwości mowy.

Pomadka kameleon nr 02 niebieska


Mimo iż miałam dość sceptyczne uczucia jak zobaczyłam Chameleon Lipstick, to jednak okazało się że nawet dla takiej "starej baby" się nadają. Trwałość jest niewątpliwie jednym z głównych atutów. Do tego niska cena. Ale pamiętajcie, że jest to edycja limitowana i niedługo zniknie ze sklepów Biedronka. 
 

25.06.2017

Niezwykła kawa rozpuszczalna o pięknym zapachu i smaku adwokat / Evening Coffee / Rebels Perfect Day Collection


Witajcie

Gdzie sny łączą się z rzeczywistością



Znad otwartej książki spoglądam przed siebie. Myślami jestem trochę tu, ale bardziej w tym innym świecie. Jak przez mgłę parującą znad filiżanki kawy staje się coraz mniej obecna. Uciekam coraz dalej, zagłębiam się w nieznane i tajemnicze. Czasem jest niebezpiecznie, ale wiem że jestem tylko obserwatorem i kiedy chcę mogę powrócić do swojego pokoju, przytulnego koca. Aromat adwokata przywołuje mnie do siebie i z krainy Wampirów wracam do świata ludzi. Kiedy delektuję się gorącym płynem, zastanawiam się czy dalej poznawać losy Zoey, czy jednak zostawić sobie tę szczyptę niepewności na kolejny dzień. Nie ma nic lepszego od świetnej kawy w połączeniu z interesującą książką. Gdy się wciągnę bywa, że jeden tom w mgnieniu oka przechodzi do historii. A już czeka następny. Tak czas gna, a robi się już późno! Znalazłam więc kawę idealną na chłodne wieczory z ulubiona lekturą. Nie, oczy Was nie mylą. Kawa na noc wcale nie jest zła. Dobrze, może nie na noc a dość późny wieczór. Wśród rozpuszczalnych kaw Rebels znalazłam wariant Evening Coffee, który robił niezłe zamieszanie w moi  dotychczasowym postrzeganiu rytuału picia kawy.



Kawa rozpuszczalna Evening Coffee    należy do kolekcji Rebels Perfect Day Collection. Znajdziemy w niej jeszcze wiele ciekawych i smacznych wariantów, które pobudzą nasze zmysły i sprawią, że kubki smakowe oszaleją. Jest z czego wybierać, bo mamy do wyboru tiramisu, gruszkę, pomarańczę, miód czy kokos. Mój wybór padł jednak na smak adwokatu. 

Jeśli macie chwilę, możecie zajrzeć na stronę. Zauważycie z pewnością, że nie tylko sam sam wyróżnia kawy rozpuszczalne Rebels. Każda z nich jest dedykowana innej porze dnia. Spotkaliście się już z taką klasyfikacją kawy? Dla mnie jest to interesujące rozwiązanie i przyznam się, że spotykam się z tym po raz pierwszy.



Zamknięta w niewielkiej puszcze Evening Coffee sprawia, że można ją zabrać praktycznie wszędzie. Chociaż ja nie zamierzam jej wynosić z domowych pieleszy. Jest tylko moja! 


Ta kawa rozpuszczalna o aromacie adwokatu jest tak pyszna, że nie wymaga dodatków. Bo lubię sobie posłodzić i dolać mleka, czy też śmietanki. W tym przypadku jest to zupełnie zbędne. Smaczek adwokat oszukuje nieco zmysły i nie jest wtedy odczuwalny brak słodyczy. Fakt, że jest smaczna sama w sobie , sprawia że można sobie do niej podgryzać różne smakołyki. Nie ma przy tym obaw, że nas zemdli. Chociaż znam takie osoby, które wsypią do filiżanki pół cukierniczki, a do tego zagryzą solidnym kawałkiem tortu i jest im z tym dobrze.

Rozpuszczalna Evening Coffee nie jest gorzka, czy też zbyt mocna. Połączenie genialnego smaku z odpowiednim rodzajem palenia i rozpuszczalną formą (dla leniuszków) sprawia, że idealnie nadaje się na wieczory. Tudzież późne popołudnia. Ale zapewniam Was,że jako taka przed południowa też smakuje wyśmienicie.



I taki miły ukłon w stronę blogerów i blogerek ( wiem, pijemy dużo kawy ), gdyż na hasło latko otrzymacie - 20 % na swoje zakupy. Wystarczy wpisać kod w polu na kupony. A dodatkowo jeszcze dostaniecie dobrany do zamówienia prezent - niespodziankę. Hm, wielbiciele pysznej herbatki też znajdą coś dla siebie.


Tea Rebels to magiczny świat aromatycznych herbat i pysznych kaw na każdą porę dnia. Zaczniecie od jednej, ale z pewnością to dopiero początek Waszej przygody ze smakiem!


23.06.2017

Im prościej tym lepiej / Glinka różowa / Glinka zielona / Fitomed


Witajcie

Półprodukty w domowej kosmetyczce



Glinki kosmetyczne w tradycyjnej postaci zapewne gościły chociaż raz u Was. Czasem też bywa, że jedna z glinek wzbogaca skład maseczek, nawet szamponów czy innych kosmetyków. I chociaż już tak czasem narzekam i obiecuję, że do nich nie wrócę bo mam nie lada problem ze zmyciem. Zwłaszcza gdy zapomnę spryskać regularnie jak sobie takowa papka leżakuje na twarzy. Jednak są na tyle dobre, że obietnice są tylko chwilowe i z podkulonym ogonem przepraszam i znów zaczynam ich używać. Co przemawia też za tym wariantem w proszku? Nie psuje się tak łatwo. A jak najdzie nas wena na stworzenie nieco bardziej skomplikowanej mieszanki, zawsze przecież robi się to w osobnym naczyniu. Zaś reszta bezpiecznie czeka na swoją kolej. 

Wybrałam zdawać by się mogło dziwnie, bo glinki do różnego rodzaju cery. Ale kto czyta czasem moje wypociny, to wie że moja cera bywa nieźle rozkapryszona i potrzebuje różnego typu pielęgnacji. Dlatego właśnie glinka w kolorze zielonym - czyli ostra artyleria na zanieczyszczoną skórę, kontra wersja in pink - dla łagodzenia podrażnień i subtelniejszego oczyszczania oraz walki ze stanami zapalnymi.



Jak możecie sami zaobserwować glinki to nic innego jak kolorowy, dość blady proszek. W sumie nie odczuwam jakiegoś wybijającego się zapachu. Co oczywiście nie sprawia mi jakiegoś dyskomfortu. Po prostu urok kosmetyków naturalnych. Miałam już w swoich łapkach inne glinki Fitomed i tu się mile zaskoczyłam, bo firma wprowadziła o wiele ładniejsze pudełeczka. Oczywiście ta wersja mnie urzekła. Zwłaszcza metalowe zakrętki.



Najprostsza maska jaką możemy stworzyć z glinek to oczywiście połączenie tego kolorowego proszku z wodą. Ja zazwyczaj robię to na oko.Pamiętając, aby na początku ostrożnie dozować wodę. Lepiej trochę dolać jej, gdy papka jest za gęsta. Bez problemu nawet laik uzyska gładką, jednolitą masę. Przyznam się, ze jakoś jeszcze nie dorobiłam się pędzelka do maseczek. Ale odkryłam,że jeden z moich pędzli nijak nie nadaje się do makijażu, a już do celów maskowania jak najbardziej. Nie używam niczego metalowego. Może to tylko przesąd, ale zawsze korzystam z plastikowej miseczki i mieszam szpatułką, a dla lepszego efektu jeszcze pędzlem.


Glinki równie dobrze jak w wodzie rozpuszczają się także w olejach. Ale sam olej plus glinka, no nie do końca coś mi tu gra. Najrozsądniej jest dodać parę kropli ulubionego olejku czy też witamin w płynie do gotowej mieszanki powstałej z połączenia glinki z wodą/hydrolatem. Olej oprócz właściwości pielęgnacyjnych sprawi również, że maska tak szybko nie zastygnie nam na buźce.



Aplikacja maski glinkowej to również żadna filozofia. No chyba, że zrobimy ją za rzadką, ale myślę że każdy da radę wyjść z opresji i wymierzyć właściwe proporcje. Nie żałuję sobie mojego domowego tworu i obfita warstwa ląduje na skórze - głównie twarzy. 

Oczyszczająca moc glinki zielonej jest mocno wyczuwalna. Przy czym jest też taki mały minusik, a mianowicie dziwne swędzenie skóry. Nie dopuszczam, by maska zaschła mi na skórze. Ale już, gdy tylko robi się gęstsza to ta swędziawka zaczyna być dokuczliwa. Nawet, gdy w mieszance gości olejek to nie niweluje tej uporczywej, chociaż mijającej po zmyciu, dolegliwości.

Glinka różowa na szczęście nie przysparza takich "atrakcji". Do tego znacznie łatwiej i szybciej da się ją usunąć z twarzy. Oczyszcza może subtelniej, ale za to znakomicie koi skórę i łagodzi podrażnienia.



Takie z pozoru zwykłe glinki są niesamowitym polem do popisu. Dają nam niezwykle wiele możliwości do tworzenia przeróżnych mieszanek służących nie tylko do pielęgnacji twarzy. Kupując dużą, gotową maseczkę ciągle mamy świadomość, że trzeba ją zużyć. Mniej więcej w połowie entuzjazm nam mija i kosmetyk zaczyna się nudzić. A tu co użycie, według gustu tworzymy nową, oryginalną kompozycję.Dodajemy nawet sezonowe owoce, warzywa, bo kto nam zabroni. Tu już tylko Wasza wyobraźnia stawia ograniczenia.


Czasem dostajemy prawie oczopląsy wchodząc do drogerii i widząc te wszystkie nowości. A czasem to co dobre jest bardziej niepozorne. Wystarczy zrobić symboliczny krok w tył i zaufać naturze. 


22.06.2017

Moje pierwsze spotkanie z nasionami chia / Pudding chia / Domowa Spiżarnia


Witajcie

Nasionka , czemu nie ?

 
Naczytałam się i naoglądałam już nie raz tych smakowicie i dość oryginalnie wyglądających puddingów chia. Więc w końcu i mnie naszła chętka na wypróbowanie jednego z przepisów i sprawdzenie, czy te malutkie nasionka są faktycznie zjadliwe.  Te już dość znane chia, to nic innego jak nasiona szałwii hiszpańskiej. Pomimo panującej mody zdawać by się mogło, że wcześniej ludzie nie mieli o nich pojęcia. Jednak na przykład w Meksyku nasiona chia są, że tak kolokwialnie się wyrażę na porządku dziennym. 

Myślę, że to dobrze że panuje u ans akurat taki trend. Nasiona chia mają bowiem wiele właściwości, które tym bardziej zachęcają do bliższego poznania się z tymi niepozornymi maleństwami. Oprócz wspomagania odchudzania, wzmacniają kości, działają korzystnie na pracę jelit, są źródłem białka. Kolejne z zalet spożywania chia to poprawa pamięci, czy pozytywny wpływ na układ krążenia.



Nasiona są same w sobie bez smaku. Więc w sumie pasują do wszystkiego. Najpopularniejszym daniem  z użyciem chia jest jednak pudding. Przygotowanie takiego smakołyku jest wbrew pozorom bardzo proste i nie wydamy przy tym majątku.


Podstawowy przepis na pudding z chia :

2 czubate łyżki nasiona chia
około 200 ml mleka (najlepiej smakowego)
owoce, mus, dodatki

Nasiona zalewamy mlekiem i mieszamy od czasu do czasu. Na tym etapie to wcale jeszcze nie przypomina puddingu. Ale nasiona chia tak jak siemię ma właściwości żelujące. Aby mieszanka nabrała odpowiedniej konsystencji należy ją pozostawić w lodówce na dobrych kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Jeśli zalejemy nasiona mlekiem kokosowym, to nabiorą one jego smaku. W przypadku użycia tradycyjnego krowiego możne je trochę posłodzić lub dosmaczyć według preferencji. Gdy całość zgęstnieje można ułożyć pudding warstwami na przemian z musem owocowym, dekorując całymi owocami, bądź też bakaliami.


Pudding chia nie jest tylko deserem, ale można go również podać jako wartościowe i smaczne śniadanie. Zwłaszcza, gdy mamy rano mało czasu. Wystarczy wyciągnąć przygotowaną wieczorem mieszankę chia z mlekiem i dodać co mamy pod ręką. Czy to musslie, garść orzechów, banana.


Wszystkie dobroci ze zdjęcia poniżej znajdziecie w domowaspizarnia.pl 
Na hasło KOBIETANIEIDEALNA otrzymacie 10 % zniżki na zakupy 


Lubię eksperymentować w kuchni, ale chętnie wracam do moich ulubionych przypraw i dodatków. Nie może u mnie zabraknąć suszonej włoszczyzny, czy papryczek chili. Zioła prowansalskie i lubczyk to również klasyka. Teraz szukam inspiracji do czego by tu wykorzystać czarnuszkę.



Pierwsze podejście do nasion chia uważam za udane. Teraz planuję inne warianty tego deseru. Uwielbiam czekoladę więc z pewnością będzie i taka opcja smakowa. Także rozpatruję wersję ze zmiksowanym bananem wewnątrz puddingu. 




20.06.2017

Mus dotlenijący APIS OXY O2 TERAPIS Home Terapis


Witajcie

Lekki jak piórko




Dziś opowiem Wam o świetnym, lekkim kremie z serii OXY O2 TERAPIS od Apis. Jest to kosmetyk w postaci musu zamknięty w słoiczku typowym dla kremów. Ma służyć do kontynuowania terapii rozpoczętej w gabinecie kosmetycznym. Dlatego nie zdziwcie się, bo znajdziecie także mus w butelce z pompką z serii profesjonalnej. Więc jeśli lubicie kosmetyki subtelne, które nie obciążają skóry, to zapraszam do czytania dalszej części.



Opis kosmetyku

Głęboko dotleniający mus - krem o niezwykle delikatnej, piankowej konsystencji. Bogaty w aktywny tlen zwiększa natychmiastowy dostęp tlenu w skórze poprawiając poziom energii komórkowej niezbędnej do prawidłowych przemian metabolicznych. Kombinacja minerałów (m.in. miedź, cynk, magnez, wapń) i koenzym Q10 usprawniają oddychanie komórkowe. W połączeniu z kwasem hialuronowym, ekstraktem z żeń-szenia, olejem z baobabu i orzechów makadamia, wykazuje działanie przeciwstarzeniowe i rewitalizujące. Wysoka skuteczność selektywnie dobranych składników sprawia, że skóra odzyskuje naturalne piękno - świeżość, blask i witalność. Jest przeznaczony do kontynuacji pielęgnacji w domu po zabiegach.



Mus czy nie mus?

Zacznę od tego, że nie jestem do końca przekonana do tego, czy nazywać kosmetyk musem. Co prawda jest on niezwykle lekki. Powiedziałabym, że wydaje się mokry. W dotyku jest aksamitny i nawet nieco puszysty. I jak bym się nie trudziła i tak nie umiem dosłownie przekazać tego, jaki "mus" jest w praktyce. Więc pozostaje Wam tylko samemu wypróbować! 
 



Aplikacja

Konsystencja sprawia, że z wielką przyjemnością nakładam mus na oczyszczoną skórę. Ze względu na wcześniej wspomnianą lekkość używam go głównie w dziennej pielęgnacji. Dla skóry normalnej i mieszanej będzie odpowiedni również podczas nocnych zabiegów. Po nałożeniu musu czuć przez chwilę, że skóra jest mokra. Nie lepka. Efekt przypomina mi trochę krem emolientowy do twarzy. Gdy odczekamy chwilę lub dwie, poczujemy ukojenie i moc nawilżenia. Kosmetyk wchłania się całkowicie. Nie tworzy matowej powierzchni, ale też nie jest później odczuwalny na skórze.


Jak działa?

Lekki jak chmurka mus Apis rozpieszcza skórę. Idealnie skomponowane składniki sprawiają, że nawilżenie utrzymuje się długo. To tak jakby napoić skórę, jak krople rosy o poranku na trawie. Ożywczy i nieobciążający krem przydatny jest zwłaszcza w okresach zwiększonej temperatury. Kiedy to słońce i wiatr wcale nie są naszymi sprzymierzeńcami, mus dotleniający zadba o doskonałą kondycję skóry. Co warto dodać, dobrze współgra z makijażem.


Mus dotleniający APIS OXY O2 TERAPIS Home Terapis 
- na skróty

* lekki
* nie obciąża skóry
* dobrze się wchłania
* nie waży podkładu
* nawilża na długo
* zmiękcza naskórek
* chroni przed podrażnieniami
* świetne składniki aktywne
* wydajny
* nie uczula
* subtelny, nie drażniący zapach
* solidne opakowanie






Mus dotleniający to połączenie mocy z delikatnym działaniem. Cieszę się, że jest właśnie taki, bo i tak mam dość duże problemy z nasileniem się objawów alergicznych. Muszę też przyznać, że ten subtelny przyjemniaczek jest niezwykle wydajny. Stosując go ponad miesiąc z niewielkimi przerwami jeszcze małe co nieco zostało na dnie słoiczka. Seria APIS OXY O2 TERAPIS jest warta wypróbowania. Może się o nią pokusić praktycznie każdy, także osoby posiadające cerę wrażliwą. Chętnie sięgnę po inne kosmetyki z tej linii, zaś niebawem o dwóch pachnących ponętnie produktach z serii Kakadu Plum.