Bielenda zawsze kusi mnie swoimi magicznymi wręcz seriami kosmetyków. Niewątpliwie Black Detox to linia, która zaciekawi nie jedną z Was. U mnie króluje ostatnio żel micelarny do mycia twarzy właśnie z tej serii. Co mnie w nim zauroczyło? Jest tego dość sporo, a więc zapraszam do lektury.
Żel przeznaczony jest do cery tłustej i mieszanej, ale śmiało mogą go używać także posiadaczki cery normalnej czy suchej. Jego skład opiera się m.in na cukrze trzcinowym czy czarnym węglu. Pięknie pachnący, delikatny i dobrze zmywający makijaż i inne znieczyszczenia, czegóż chcieć więcej?
Moja skóra mimo iż posiada tendencję do miejscowych przesuszeń, bardzo polubiła się z tym kosmetykiem. Używając go regularnie nie mam żadnego problemu z uczuciem ściągnięcia czy pieczeniem skóry.
Jak na żel przystało jest gęsty. Ciekawie wygląda, trochę jak ciemny bursztyn. Dobrze się rozprowadza na skórze i lekko pieni. Przy lżejszym makijażu można go zastosować jako kosmetyk pierwszej linii. Jednak rzadko kiedy maluję się delikatnie, więc żel Bielenda używam jako drugi po demakijażu micelem. Dobrze domywa resztki podkładu, szminki i pozwala się pozbyć sebum. Lekko matuje i odświeża, ale nie nie tak drażniąco aby powodować skrzypienie z czystości.
Żel Bielenda Black Sugar Detox to bardzo dobry, niedrogi produkt do mycia twarzy. Pachnie obłędnie karmelem i wygląda intrygująco. Opakowanie jest praktyczne,a dozownik przynajmniej u mnie działa bez zarzutu. Żel jest wydajny i myje bez podrażniania. Tonizuje skórę i zmniejsza pojawianie się na niej niedoskonałości. Pozostawia cerę miękką i odświeżoną. Kusi mnie wypróbowanie innych kosmetyków z tej serii, ale muszę powalczyć i zużyć swoje małe zapasy kosmetyczne.
To dobrze, że po nim skóra nie skrzypi. Nie znoszę takich kosmetyków. Kojarzą mi się ze zwykłym, szarym mydłem...
OdpowiedzUsuńBielenda to super marka :D
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
chyba bym się nie skusiłą jednak :D
OdpowiedzUsuń