Tytuł mi się udał,ale trochę to pudełko nijak się ma do tematu,ale jakoś najbardziej mi pasowało. Chciałam Wam napisać o moich wrażeniach z testowaniem brązujących kosmetyków ST.Tropez .
Sprawdziłam dwa jak na razie i w jednym jestem zakochana, a drugi .... jakoś za trudny w obsłudze chyba,bo nie chciał ze mną współpracować. Teraz już nawet wiem dlaczego ;).
Produkty ST.Tropez prężnie wkraczają na nasz rynek. Jak je dostałam to troszkę opinii poczytałam i dokształciłam się z ich firmowej strony ,jak się te specyfiki nakłada. Ale dziś widzę,że coraz więcej sklepów internetowych zwiększyło o nie swój asortyment. I znalazłam fajne opisy ,więc je Wam przytoczę (ja się tam co nie co domyślałam)
ST. TROPEZ Bronzing Mousse (mus brązujący)120 ml
Formuła "WIDZISZ, GDZIE NAKŁADASZ" pomoże Ci już od pierwszego razu nadać skórze równomierny odcień opalenizny."
Sposób użycia:
Bardzo łatwy w aplikacji, która wygląda tak samo jak w przypadku balsamu czy kremu opalającego. Nakładaj na skórę okrężnymi ruchami, aż do całkowitego wchłonięcia. Do miejsc " trudnych' czyli na wierzch stóp, łokci i kolan, użyj mniejszą ilość preparatu.Po aplikacji umyj dłonie ciepłą wodą (możesz umyć je mydłem, które nie zawiera w sobie tłuszczy, Odczekaj najbliższe 3-4 godziny zanim weźmiesz prysznic lub popływasz - właśnie wtedy St. Tropez Bronzing Mousse wyczaruje piękną opaleniznę.
Należy piankę stosować co 3 -5 dni, wykonywać regularny peeling i dobrze nawilżać skórę.
Mus bardzo łatwo się aplikuje za pomocą rękawicy. Ma on brązowy kolor,dzięki temu widać,czy go równo nakładamy. Nakładałam go na całe ciało, z wyłączeniem twarzy. Trzeba trochę poczekać zanim się wchłonie,czasem tak około 10 minut,w zależności ile preparatu naniesiemy na skórę. Po kilku godzinach jest efekt morskiej opalenizny, piękny, naturalny brąz. Jednak po zmyciu efekt jest delikatniejszy i subtelniejszy. Jest to plus,gdyż nie powstają palmy i przebarwienia.
Polubiłam mus za łatwą aplikację i za naturalny efekt. Zapach przy aplikacji też nie jest bardzo intensywny.
Używałam go cztery razy i opakowanie robi się lekkie,ale myślę,ze na jeszcze diw aplikacje wystarczy.
ST. TROPEZ Perfect Legs Spray 75 ml
Dlaczego mi nie wyszło ,tak jak powinno . Prawdopodobnie dlatego,że zrobiłam tak : ". Spryskaj nogi od góry do dołu, nadając im
głęboki, jednolity kolor i już po chwili będziesz gotowa do wyjścia." - bo tak było na pisane na jednym z portali... A już po fakcie doczytałam na innym :" następnie użyj rękawicy do aplikacji dłoni lub rękawicy i delikatnie rozprowadź na skórze" . Więc nie należy ślepo wierzyć w to co czytamy, ehhh.
Ale po kolei. Spray znajduję się w pojemniczku takim jak dezodorant w sprayu, z atomizerem. Od razu nadaje "kolor", piękny,intensywnie brązowy. Spray występuje w tym jednym,uniwersalnym odcieniu. Byłam bardzo ciekawa jak to będzie wyglądało na skórze. Zrobiłam dzień wcześniej peeling, skórę nawilżam zawsze dokładnie. Nóżki wydepilowałam i przed aplikacją sprayu posmarowałam kremem stopy i kolana. Dodam,że jeszcze oglądałam na stronie ST.Tropez filmiki ,jak należy aplikować to cudo. Rozłożyłam w kuchni stary ręcznik na podłodze i wytłumaczyłam Grzesiowi (bo stwierdziłam że z pomocą drugiej osoby będzie łatwiej) co ma robić i przystąpiliśmy do dzieła. Psikał sprayem z góry na dół , tak mniej więcej z odległości 15 cm i kolor był super, ale za nic nie dało się tego zaaplikować równomiernie. No to próbowaliśmy z większej odległości, to tylko spowodowało "zadymę" w kuchni. Robiłam tak jak na filmiku ,a efekt był zupełnie inny. W końcu spanikowana pobiegłam do łazienki zmyć moją "łaciatą opaleniznę".
Więc teraz uprzedzam i przestrzegam,że !!!! ;) w przypadku tego sprayu należy go dodatkowo rozsmarować ;) !!! . Nie wiem jak jest w innych tego typu produktach. Na tym już eksperymentować nie będę, bo zostało mi niewiele, co najwyżej na pół nogi. Nie było by takiego psikusa też,gdybym lepiej znała angielski ,bo na opakowaniu jest napisane co i jak . Teraz jak to czytam to wszystko wiąże się w logiczną całość,a ostatnio tak pi razy oko ,przetłumaczyłam tyle ile umiałam.
Pozostaje mi się tylko ukłonić własnej głupocie. Ale dokształcona ,nie zamierzam się zniechęcić i kupię sobie jakiś polski odpowiednik.
I na koniec kilka fotek z 'udanej " opalenizny Musem ST.Tropez
Do sprawdzenia pozostał mi jeszcze Lotion Wash Off ;)
bardzo ciekawe produkt, ja w chwili obecnej mam balsam brązujący z Ziaji
OdpowiedzUsuńefekt jest widoczny ;) ładna opalenizna wyszła :)
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe rozwiazanie na opalanie :D ale chyba nie brak Ci naturalnego słońca? :)
OdpowiedzUsuńSuper propozycja na zimę jak sie nie chce byc bladziochem :)
wygladasz jakbym z ciepłych krajów wróciła :)
OdpowiedzUsuńwow slicznotka !!!
OdpowiedzUsuńefekt fajny gdzie kupiłas ten produkt ?
Ale super wyglądasz;)
OdpowiedzUsuńOooo, jaka laseczka :) St Topez jeszcze nie używałam. Też dzisiaj próbuję zopiniować krem brązujący, ale piszę notke już dwie godziny i dalej mi brak weny. Chyba przerzucę to na jutro.
OdpowiedzUsuńJaka opalenizna ;) Świetnie wyglądasz :)
OdpowiedzUsuńWidzę ładnie słoneczko zadziałało na Twoją cerę :)) U blondynek fajnie to kontrastuje :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na WAKACYJNE ROZDANIE :)
www.aneczka84.blogspot.com - dział ROZDANIA
noo opalenizna fajna ;)
OdpowiedzUsuńMiło Cię widzieć! Ładne nogi ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny i kto wie może go przetestuję na sobie. Kiedyś kupiłam balsam brązujący i strasznie się zraziłam od tamtej pory (kilka już lat) nie używam takich kosmetyków.
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńjakie nózie :D fajny efekt:)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt.
OdpowiedzUsuńciekawy produkt, chwilowo stosuje balsam brązujący z floslek ;) pięknu buty ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cie do zabawy :)
OdpowiedzUsuńhttp://kochane-drobiazgi.blogspot.ie/2013/07/pokaz-kotku-co-masz-w-srodku.html
musze się porozglądac za czymś takim ;D niestety , przez moją kurację na twarz nie mogę się opalać .. na ciało używam lirene, ale niestety ma on parafinę , więc na twarz odpada ..
OdpowiedzUsuńobserwuję , loveandvanillascent.blogspot.com
Coś dla mnie :) Podoba mi się Efekt :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem będzie lepiej :) Ja takim specyfikom nie ufam, jakoś lubię być blada ;) Obserwuję i zapraszam do mnie :) http://the-nathalie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚliczny efekt! Ja jestem bardzo blada więc też szukam produktu, który ładnie, naturalnie mnie opali :) Zawsze kusiły mnie spreje. Do tej pory myślałam, że wystarczy się nimi tylko popsikać tak jak przy opalaniu natryskowym i nie trzeba nic rozsmarowywać.
OdpowiedzUsuńopalenizna jak opalenizna ale Ty to gorąca jesteś :D i tak jestem kobietą i to komplement :-)))))))))))))0
OdpowiedzUsuńpodoba mis ie ze pokazujesz kosmetyki marek nie znanych przeze mnie. ps. piekny kolor do paznokci!
OdpowiedzUsuńdziekuje za Twoje komentarze na moim blogu :) obserwuje :) aschaaa.blogspot.com