Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Love Cosmetics. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą I Love Cosmetics. Pokaż wszystkie posty

16.05.2019

Udana Randka w ciemno tylko z pudełkiem I LOVE BOX

Pudła, pudełka czyi tak zwane boxy kosmetyczne (i nie tylko) wprost zalewają nasz rynek. O ile na początku można było upolować w takiej "niespodziance" dobre, wartościowe kosmetyki, to teraz coraz trudniej wyłowić perełki. Zamiast okazji, mamy kota w worku, który okazuje się...Pozostawię to bez komentarza, bo zapewne widziałyście nie jeden open box, nad którym można załamać ręce zaś z drugiej strony cieszyć się, że to nie my go zamówiłyśmy. Ale dziś z innej strony, bo...
i love box
kiedy chciałam już spisać wszelkie boxy na straty znalazłam coś dla siebie! Nadzieja tkwi w I Love Boxach. Oglądałam już kilka edycji tego pudełka. Sama zresztą używałam już kosmetyków I Love Cosmetics, które często goszczą w tych pudełkach niespodziankach. W kwietniu pojawiły się dwie wersje I love Box, czyli Standard i Premium oraz Randka w ciemno, którą dziś Wam pokazuję.
Uwaga, ten box jest inny pod wieloma względami. Pomijając już oczywisty fakt, że nie da się na nim zawieść i każde pudełko to gwarancja wielkiego uśmiechu na twarzy! Każde pudełeczko różni się zawartością. Trafiają się te same produkty w różnych zestawach, ale kombinacje są już różne. Za 69,99 zł otrzymujemy genialny mix pielęgnacji, kosmetyków do makijażu, jak również produktów do stylizacji paznokci. Wartość kosmetyków przewyższa o wiele te sześćdziesiąt złotych. Nie trzeba tu być matematycznym geniuszem, wystarczy pobieżne spojrzenie na pierwsze zdjęcie.
Czy różna zawartość to dobry pomysł? Wiecie, jakie są kobiety:). Mi ten pomysł akurat przypadł do gustu. Istotne jest, że jest z pewnością ciekawie i mamy tą chwilę niepewności. Poza tym w Randce w Ciemno nie ma "zapychaczy", aby tylko odfajkować sztukę. Dostałam kompozycję ciekawych marek z których części jeszcze nie używałam.
A więc, co mam dobrego w mojej Randce w Ciemno? Hmm, same zobaczcie!
Trafiła mi się przyjemna kolorystycznie paleta do konkurowania na sucho MakeUp Factory w odcieniu 07. Zamknięta w eleganckim, czarnym pudełku z lusterkiem. Posiada dwa dopasowane kolory. Ciemniejszy to bronzer w naturalnym, niezbyt ciemnym odcieniu. Jaśniejszy to subtelny rozświetlacz. Dla fanek mocniejszego blasku może służyć po prostu jak puder. Kosmetyk pachnie subtelnie i słodko. Nie pyli, nie robi plam.
Kolej na Freedom i naprawdę świetną paletkę korektorów. To akurat typ dla większości z nas. Bladolicych polek borykających się z różnymi niedoskonałościami. Kocham ją od pierwszego maźnięcia. Kolor, którego nie używam to ciemny beż, ale znając mnie i jemu znajdę zastosowanie. Co ciekawe kolor biały nie jest matowy, ale to delikatna perełka.
Freedom Pro Correct to 6 odcieni kremowych korektorów zamkniętych w eleganckiej czarnej kasetce z przezroczystym wierzchem. Pozbawione zapachu i niezwykle miłe w aplikacji. Wystarczy dobry pędzelek, malutka gąbeczka. Względnie paluszkiem można również. Nadaj się raczej do małych powierzchni.
Korektory dobrze się rozprowadzają i nie rolują. Są miękkie i aksamitne. Najlepiej je delikatnie wklepać opuszkami palców po aplikacji. Kryją bardzo dobrze i przypudrowane trzymają się na miejscu przez większość dnia. Jasny beż namiętnie używam pod łuk brwiowy, zaś lila ukrywa moje sińce pod oczami.
Jeśli chodzi o kolorówkę to uwaga trafiła mi się marka ARTDECO. Zawsze miałam na nią chrapkę i cieszę się, że do mojej Randki wpadły cienie tej firmy. Cóż, losowo dwa te same kolory pojedynczego cienia magnetycznego. Cienie są w takiej formie, gdyż można te maleństwa łączyć w dowolnych kombinacjach w kasetce. Dlatego są tak skromnie zapakowane. Mój odcień to nr 16. Taka biała perła, bardziej rozświetlająca niż kryjąca o przyjemnej, miękkiej teksturze.
Ale na tym nie koniec dobroci z pudełka. Ktoś ze zmysłem estetycznym pakował moją Randkę w ciemno z pewnością. Otrzymałam bowiem świetnie zgraną kolorystycznie pomadkę i kredkę. Fajny odcień, coś między różą a wiśnią. Wyrazisty, ale nie neonowo czerwony.
Golden Rose Dream Lips Liner w odcieniu 523 to bardzo miękka i przyjemna w aplikacji kredka. Nie trzeba jej temperować. U mnie znając życie nie przetrwała by długo. Na szczęście konturówka jest wykręcana co bardzo ułatwia sprawę. Golden Rose to klasyka, którą uwielbiam i mam sentyment od czasów liceum. Nie są to kosmicznie drogie kosmetyki, ale za to o fajnej jakości i dobrym napigmentowaniu. W pudełeczku znalazłam także dwustronną szczoteczkę do brwi i rzęs z GR.
golden rose kredka wysuwana konturówka
Caterice Ombre Two Tone to doskonały przykład, że moda na ombre wkracza wszędzie, nawet w sferę makijażu. Pomadka wygląda niezwykle elegancko. Głównie przez swój nietypowy kształt połączony  z czernią. Pięknie pachnąca, kremowa pomadka w dwóch kolorach pozwala na niebanalny makijaż. Można też oczywiście kolory ze sobą połączyć. W obu wersjach pomadka wygląda pięknie. Nie wysusza ust, delikatnie je uwydatnia. 

*Pomadka Caterice & kredka GR w makijażu w różnym świetle
Ostatnio jakoś nie maluję pazurków, rzadziej także sięgam po hybrydy. Dzięki Randce w ciemno mogłam znów pobawić się kolorami. Małe opakowania hybryd Color IT są doskonałe właśnie do domowego użytku. Jeśli nie pracuje się w salonie i nie robi komuś manicure, to po co wielkie butle lakierów. A tak pojemność akurat wystarczy na własna potrzeby. Można kupić kilka małych buteleczek i bawić się kolorami. Color IT to marka Silicare, więc lakiery z pewnością spełnią oczekiwania fanek pazurkowych wariacji. Mój mix kolorów to odważne róże, fiolety i czerwień. Ja sobie mogę... mieć takie kolory na kopytkach. Ale dziewczyny ucieszyły się, bo się podzieliłam z nimi lakierami. Takie szaleństwo to u mnie na dłoniach tylko w czasie urlopu, niestety.

I przyszła pora na pielęgnację. Na początek Żel Bambusowy G-Synergie. Nie będę Wam tu się powtarzała. Wystarczy, że poszukacie kilka wpisów wstecz pełną opinię o tym wszechstronnym kosmetyku. W skrócie? Jest to łagodny, nie uczulający i wielozadaniowy produkt. Może być stosowany samodzielnie lub mieszany np z olejkami. Aplikujecie go tam, gdzie jest problem. Czyli do stóp do głów, włącznie z czupryną.
Foot Doctor Peeling Mask od Missha to nic innego jak skarpetki złuszczające. Z pewnością zużyję je niebawem, bo raz na jakiś czas sięgam po takie preparaty. A jak już wylinieję, to chociaż na FP wspomnę jak się te azjatyckie skarpetki spisały.
Kolejny koreański kosmetyk to genialna pianka Swiss Pure. Jest to właściwie mega gęsty, przezroczysty żel. Nie miałam jeszcze myjadła do twarzy w takiej formie. Zbity, wychodzi w kawałku z tubki. Piana tworzy się dopiero podczas kontaktu z wodą. Ja nabieram trochę kosmetyku na dłonie i łączę z wodą. Dopiero wtedy wytworzoną pianą myję buzię.
Chciało by się śpiewać : mam tę moc, mam tę moc. Pianką Swiss Pure zmyje tusz do rzęs i wodoodporny podkład. Odrobinka działa naprawdę fantastycznie. Zwłaszcza, gdy nie mamy czasu na demakijaż, można wieczorkiem sięgnąć tylko po piankę. Azjatki słyną ze swoich rytuałów pielęgnacyjnych i wiedzą, że oczyszczanie do podstawa pielęgnacji. Pianka spisze się też jako etap końcowy mycia po np olejowym oczyszczaniu. Kosmetyk jest dedykowany cerze suchej i wrażliwej(są też inne warianty), jednak po jego użyciu skóra woła pić. Zapewne jest to spowodowane silnymi właściwościami oczyszczającymi. A więc miejcie pod ręką dobrze nawilżający krem.
Żebyście nie musiały szukać i nie myślały, że wciskam Wam kit, poniżej macie zestawienie z orientacyjnymi cenami kosmetyków. Więc myślę, że wyszło "na bogato", prawda?

Zawartość pudełka
* G-Synergie , Żel Bamsusowy , pojemność 270 ml -cena ok 30 zł
* Swiss Pure , łagodna pianka oczyszczająca do skóry twarzy - 27 zł
* Missa, Foot doctor , skarpetki peelingujące - 15 zł
* Color IT, Silicare Lakiery hybrydowe - 6 x 8 zł
* Make Up Factory, Duo Conturing - 120 zł
* Golden Rose , Dwustronna szczoteczka do brwi i rzęs - 8,90
* Golden Rose , wysuwana kredka do ust - 7 zł
* Caterice , Two Tone Ombre , 20 zł
* Artdeco ,Pojedynczy magnetyczny cień do powiek , 2 x 20 zł 
* Freedom, PRO Correct , - 30 zł
i love box najlepszy box  kosmetyczny
Jeśli spodobało Wam się moje pudełko z kosmetyczną niespodzianką, zapraszam na stronę I Love Box.

19.03.2019

Masło do ciała I Love Signature o zapachu Glazed Raspberry

Marka I love tworzy niezwykłe kosmetyki. Signature są jeszcze bardziej pachnące, wręcz smakowite. Masło, które dziś gości na blogu spisuje się świetnie. Należy do linii zapachowej Glazed Raspberry. Jak to rozszyfrować? Jedni nazywają tę serię malinowym ciastkiem. Można by się pokusić o malinę w lukrze. Dla mnie to aromat malin, truskawek i słodycz miękkiego...pączusia. Zapach to prawdziwa poezja. Wielowymiarowa i odsłaniająca kolejno poszczególne akordy zapachów. Jedna słodycz goni drugą, ale nie jest mdło. Owoce biorą górę. Na skórze zaś później jeszcze długo pozostaje ta cudna woń owocowego shake z nutą słodkiej śmietanki. 

i love cosmetics glazed raspberry
Masło do ciała Glazed Raspberry to niewątpliwie doskonały wybór jeśli chodzi o wymagającą, suchą skórę. Gęste i pachnące masło I Love w białym kolorze przyjemnie się aplikuje. Wygląda na zbite, ale w rzeczywistości świetnie się z nim pracuje. Bez trudu można je wydobyć z pudełka, a następnie nanieść na ciało.
Mała partia masła wchłania się niemal natychmiast. Nie klei się i nie tłuści skóry. Za to wyraźnie czuć na jej powierzchni satynową powłoczkę. Skóra dzięki temu jest milutka w dotyku, taka że nie można się oprzeć mizianiu.
Masło do ciała Glazed Raspberry poza genialnym zapachem i poprawą stanu skóry zaraz po aplikacji ma także inne zalety. Podczas regularnego stosowania stopniowo zwiększa się poziom nawilżenia oraz elastyczność skóry. Przesuszenia idą w niepamięć, zaś skóra odzyskuje jędrność. Jest to więc zdecydowanie produkt dla wymagających. Oczywiście także dla wielbicielek cudnych, owocowych aromatów.
Masło jest wydajne, a duży pojemnik sprawia że długi czas możemy cieszyć się tym wspaniałym kosmetykiem. Gdzie dostać to cudo? Już Wam piszę. Markę I Love kupicie na stronie Butique Cosmetics.


Przesilenie wiosenne daje o sobie znać. W tym kondycja skóry lubi się pogarszać. Warto szczególnie teraz sięgnąć po głęboko odżywiające kosmetyki, dobrze się odżywiać i łykać odpowiedni suplement diety. Masło Glazed Raspberry wpisuje się idealnie w moją dopieszczającą pielęgnację w tym okresie. Myślę że i Wam spodobałby się ten kosmetyk.

6.03.2019

Zestaw prezentowy Signature Elderflower Fizz / I love Cosmetics

Signature to kolekcje marki I Love Cosmetics o nieziemskich zapachach. Dziś dla Was przygotowałam kuszący, aromatyczny wpis o duecie Elderflower Fizz czyli zestawie prezentowym idealnym na Dzień Kobiet! W pudełeczku znajdują się żel pod prysznic i zapachowa świeca. Duet myślę, że idealny a i pomysł dość uniwersalny , czyż nie?

 
Signature może wydawać się zbliżona do tradycyjnych kosmetyków I Love Cosmetics, gdyż tu również kolory rządzą i nie da się wobec ferii barw przejść obojętnie. Mamy tu jednak do czynienia z serią I Love...
Elderflower Fizz to soczysty, orzeźwiający zapach, który ma niesamowitą moc. Utrzymuje się długo, nawet w żelu pod prysznic, a co dopiero gdy rozpalę świecę. Oprócz kwiatu czarnego bzu, w niezwykłym aromacie ukrywa się jeszcze ogórek i arbuz. Zapach genialny do letniej mgiełki do ciała. Tak, tak I Love ma w ofercie takową mgiełkę.

Świeca jest genialna i mam ochotę na jej większą wersję ( w zestawie prezentowym jest mniejsza, tak samo jak żel). Wypala się równomiernie. Najpierw topi się, a potem wszędzie unosi się świeży, mocno energetyzujący zapach. Nie jest duszący, nie powoduje też bólu głowy. Pasuje zarówno do salonu, sypialni czy kuchni. Ja uwielbiam rozpalać świece właśnie w kuchni, bo spędzam tam sporo czasu. Nie gryzie się z innymi zapachami, za to świetnie niweluje przykre smordki typu cebula i inne podobne.

Świeca jest naprawdę dobrej jakości. Nie kopci się i nie gaśnie samoistnie.
Miniaturka żelu sprawiła, że mam ochotę na więcej i kusi mnie poznanie innych wariantów zapachowych. Dobrze się pieni i jest fajnym kąpielowym umilaczem. Poprawia nastrój, relaksuje. Zapach pozostaje na skórze jeszcze przez jakiś czas po kąpieli.
Kosmetyki Signature tak jak i cała marka I Love dostępna jest na stronie Butique Cosmetics.

Warto także zaglądać na stronę I love Box gdzie systematycznie pojawiają się nowe, ciekawe skomponowane boxy kosmetyczne. Wśród nich pojawiały się kosmetyki Signature. Magazyn właśnie opuszczają boxy wypełnione zestawami I Love .A kolejna edycja to na razie niespodzianka :).

27.02.2019

Balmi Raspberry , czyli gadżeciarski balsam do ust od I love Cosmetics

Czasem jest tak, że mimo iż masz milion kosmetyków musisz mieć jeszcze ten jeden jedyny. Tak ja piękne ozdoby do domu, kuszą mnie niesłychanie kosmetyki w niebanalnych opakowaniach, o ciekawym designie bądź grafice. Dlatego też ubóstwiam np. masła czy peelingi w wielkich, kolorowych słojach. Dlatego też zauroczył mnie niewielki, różowy przyjemniaczek czyli BALMI.

W tej chwili malinkę Balmi możecie nabyć w Butique Cosmetics w  promocyjnej cenie 12,90. 

Co o nim pisze producent?
Dzięki unikalnemu, kwadratowemu wzornictwu i balsamowi w kształcie stożka, Balmi jest klasycznym środkiem do pielęgnacji ust dla dziewcząt w podróży. Innowacyjny balsam ma kształt stożkowy, dzięki czemu aplikacja jest bardzo łatwa. Ten super chłodny balsam jest pełen odżywczego masła Shea, olejku jojoba i witaminy E, które zapewniają super miękkie usta niezależnie od pogody. Balmi to nie tylko najwyższej jakości produkt do pielęgnacji ust, ale także idealny do oswajania brwi, łagodzenia suchych miejsc i kondycjonowania skórek. To wszechstronny cudowny balsam! Balmi to idealny prezent dla każdego dbającego o urodę.
Często opisując Balmi dziewczyny skupiają się tylko na roli balsamu do ust. Warto więc czytać etykiety i zapoznać się z pełnym przeznaczeniem każdego produktu, bo możecie odkryć jego ciekawe właściwości. Dla mnie część z wytycznych producenta była dość oczywista. Sama wcześniej nie raz nie mając pod ręką nic innego wyczyniałam cuda z balsamem w sztyfcie do ust. Fakt, jeśli ktoś ma "dużo brwi" to można je ujarzmić za pomocą balsamu. Mi raczej wpadło do głowy smarowanie suchych skórek.
Ale wróćmy do początku:). Te urocze balsamy przywędrowały do nas z Wielkiej Brytanii. Mogą kojarzyć się i to całkiem słusznie z Eosem. Oba produkty posiadają nietypowe, przyciągające wzrok opakowania. Nie  mylić z podróbą. Balsamy Balmi to zyskująca coraz większą popularność u nas marka I Love Cosmetics, która kusi kolorami i uwodzi zapachem.
Balmi zamknięty jest w uroczym, kwadratowym opakowaniu wykonanym z przyjaznego dla rąk tworzywa. Po odkręceniu tego nie typowego "słoiczka" ukazuje nam się  biały kosmetyk w kształcie stożka. Niewątpliwie taki kształt balsamu ułatwia jego precyzyjne nakładanie. Co jednak nie wyklucza tego, że jego resztki trzeba będzie raczej sobie czymś wyskrobać. Bo szkoda nie zużyć go aż do końca.
Balmi pachnie ładnie i subtelnie. Maliny są wyczuwalne, ale raczej przygaszone, jakby uśpione pod zimową kołderką. Nie musicie się także martwić, że w trakcie używania zapach stanie się plastikowy, sztuczny. Robi się po prostu coraz słabszy, aż zanika.
Balmi fajnie topi się w kontakcie ze skórą. Nie trzeba miziać, trzeć, czy skrobać. Jedno pociągnięcie zapewnia ustom tą lekko błyszczącą, ochronną warstewkę. Zbyt miękki? Nie sądzę! Mam w domu raczej ciepło, w porywach gorącą. Jeśli jakiś kosmetyk się rozlasował to jestem w stanie to zauważyć. Balmi trzyma dobrą formę i zachowuje kształt. Zarówno na dworze jak i w domu, aplikacja jest błyskawiczna i bezproblemowa.
Czy Balmi ma w pełni naturalny skład?
Nie

Czy w Balmi jest parafina?
Tak

Czy warto kupić Balmi ?
TAK
Powyższe pytania i szczere odpowiedzi są po to aby nie było niedomówień. Pozwólcie, że się wyrażę że parafina to nie samo zło. Na skórze warg raczej nam porów nie pozapycha. Za to stworzy warstwę okluzyjną i zabezpieczającą delikatne usta. Zauważcie też że parafina lubi znajdować się w wielu produktach emolenientowcyh, dla dzieci, alergików czy chorujących na AZS. Czyli nie jest specyfikiem uczulającym. Jest też dobrym nośnikiem wielu substancji aktywnych z którymi nie wchodzi w szkodliwą reakcję. Ale dla wielu osób za to może być tzw zapychaczem. Tu jednak przecież nie smarujemy Balmi całej twarzy, prawda? Wystarczy trochę zdrowego rozsądku, aby wybrać właściwie.
Hmm, Balmi to nie jedyne mazidło do ust którego używam. Chociaż kosmetyków pielęgnacyjnych do ust mam znacznie mniej niż kolorówki. Czasem ratuję się domowym peelingiem z miodem. Do czego zmierzam? Tak jak w przypadku twarzy czy ciała w zależności od jej kondycji sięgam po inne produkty. Czasem potrzeba kilku na raz, aby zadziałać skutecznie. Odkąd zaczęłam używać Balmi nie miałam konkretnego kryzysu tej strefy twarzy, żeby była potrzeba sięgać po broń ostateczną. Chociaż w czasie przeziębień bywa ciężko, bo lubią mi się suchary na ustach jednak robić. Pomaga jednak delikatny peeling, potem serum (tak, te do twarzy, najlepiej z olejkiem) i na dodatek, no właśnie - Balmi, jako punkt ostateczny kuracji. Jest złuszczanie, głębokie odżywanie i zabezpieczenie.

Balmi jest wydajny i uroczy. Poza tym nie klei się na ustach i pozostawia subtelny blask.Teraz jest coraz bardziej dostępny. Chociaż nadal jest to raczej sprzedaż internetowa. Jeśli chcecie być na bieżąco z produktami marki I Love, zapraszam na FP I Love Cosmetics Polska .