27.11.2025

Balsam do ust Vaseline lip therapy Cocoa butter

Witajcie! Pogoda nie rozpieszcza, ale nie ma co narzekać bo w końcu taką mamy właśnie porę roku. Może być chłodno, wietrznie, deszczowo czy w końcu śnieżnie, mroźno i biało. Nie zależnie od tego, czy aura na zewnątrz przypadła nam do gustu, jedno jest pewne! Trzeba dbać o skórę, twarz i włosy. Niewątpliwie bardzo narażone są także nasze dłonie oraz delikatna skóra ust. Dlatego też smarujmy się dla zdrowia i urody! 

 

Balsam do ust Vaseline Lip Therapy Cocoa Butter 

No teraz przyznać się kto nie używał wazeliny? Zwłaszcza moje roczniki, czyli urodzone w latach 80'tych.  To nie żadna mod, tylko niejako powrót do korzeni. Kto miał dostęp i fundusze używał zapachowej wazeliny, często dostępnej w aptekach w blaszanych, malutkich pojemniczkach. 

Jakby nie patrzeć ten kosmetyk od Vaseline to nic innego tylko taka "smakowa" wersja wazeliny, która już swego czasu była dostępna. Tak i zwrócę się tu teraz do tych co stwierdzą, że to zło wcielone. No nie, akurat do ust wazelina i tym podobne, tudzież kosmetyki oparte na tym składniku doskonale się spisują w sezonowej pielęgnacji dłoni, stóp, łokci czy kolan, a także właśnie przy zabezpieczaniu ust.  

Tego gagatka nie kupiłam w drogerii, ale w Lidlu z całkiem przyjemnym maizdłem do rąk. Cóż, wybrałam wersję Cocoa Butter i się nie zawiodłam bo pachnie nieco jak czekoladka, a ja uwielbiam takie aromaty. Kosmetyk spełnia swoje zadanie. Jest wydajny, nie spływa z ust. Dobrze utrzymuje się na skórze, dopóki oczywiście nie spożywamy czegoś. Nie płaczcie też że opakowanie jest nie higieniczne. Jeśli wam to przeszkadza widziałam także wazelinki wyciskane, tylko trzeba już sobie poszukać. 

 

Kosmetyk od Vaseline nawilża, wygładza i chroni usta przed niekorzystym wpływem czynników atomsosferycznych na długo. Pięknie pchnie i zmieści się nawet w najmniejszej torebce. A czego wy obecnie używacie do swoich ust,aby wyglądały pięknie?


 


2.11.2025

Odrobina blasku na codzień i od święta

Witajcie! Kobiety lubią błyszczeć i to nie tylko w przenośni. Sięgałam po różnego rodzaju rozświetlacze. Często sięgając po te bardziej widoczne,zaś ostatnio zdecydowanie mój wybór padł na bardziej subtelne. Nie byłabym sobą, gdybym nie przekombinowała i nie kupiła wersji tego kosmetyku na pierwszy rzut oka wcale nie pasujących do mojego typu urody. Skupię się tu na produktach w kamieniu, gdyż żelowy rozświetlacz nie ma tej mocy. Chociaż w połączeniu z balsamem tworzy ładną poświatę. 

 

Nie wiem czy też zauważyliście ten fenomen, że kiedyś w miarę budżetowe marki obecnie są już nieco bardziej cenne? No właśnie wchodząc do Rossmanna już kiedyś uległam nie małemu zaskoczeniu, gdy takie Wibo kiedyś dostępne za grosze kosztuje często tyle co już moim zdaniem lepsze kosmetyki, albo inaczej bardziej mi odpowiadające. Cóż, rozświetlacze nie były artykułem pierwszej potrzeby więc spokojnie poczekałam, aż upoluję jakąś promocję. I tak też się stało. 

 

Wybrałam produkty o chłodnej srebrno/białej tonacji. I gdyby tak powrócić do moich bardzo dawnych eksperymentów, można by rzec że to kicz. Zmienił się jednak mój sposób postrzegania oraz malowania, co zdecydowanie oczywiście wyszło mi na dobre. Chłodne odcienie mają to do siebie, że nadają cerze świeżości, a właśnie o uzyskanie takiego efektu mi chodziło. Kupiłam praktycznie dwa na oko identyczne kosmetyki w takiej samej formie i o tym samym zastosowaniu. Znane wszystkim marki Wibo i Eveline nie były celowym wyborem. Nadarzyła się okazja i w koszyku wylądowały oba rozświetlacze. To była jeszcze era mojej samooapaczowej przygody i mogłam w ten sposób nadać skórze ładny blask. Jak nie do twarzy zużyłabym je po prostu do reszty ciała. Jak to się stało, że zużyłam je dosłownie minimalnie? Przygoda z opalenizną z tubki na razie wygasła, a kosmetyki używam dość oszczędnie. 

Oba rozświetlacze są w tak zwanym kamieniu. Eveline ma okrągłe pudełeczko, zaś Wibo umieszczono w kwadratowym opakowaniu. Odcień i nasycenie są niemal nie do odróżnienia. 

 

 Eveline Cosmetics Variete, Highlighter extreme shine effect 

Nie chcesz zginąć w tłumie? Rozświetlacz Eveline Variete w srebrnym odcieniu z pewnością pozwoli ci się wyróżnić. To kosmetyk, który tworzy na skórze piękny, nie przesadzony efekt świetlistej tafli bez brokatowego kiczu. Rozświetlacz jest nie tylko łatwy w aplikacji, ale również nie sprawia kłopotów podczas blendowania. Rozjaśnia makijaż nadając mu efekt wspaniałego glow.  




Wibo Expensive Glow, Bouncy Highlighter , Rozświetlacz do twarzy i ciała

Ten pozbawiony bazy kolorystycznej rozświetlacz, to idealny kosmetyk dla kobiet uwielbiających blask. Ma miękką teksturę i nie drapiące drobinki. Nakładać go można zarówno pędzlem, palcami jak i puszkiem w zależności od intensywności, którą chcemy uzyskać. Długo utrzymuje się na skórze bez konieczności poprawek.  Skóra nabiera blasku, zaś makijaż zyskuje na świeżości i wyrazistości. 



 

Oba kosmetyki są wydajne i dobrze się z nimi pracuje. Są jednak dość delikatne. Widać to nawet na zdjęciu, bo jeden uszkodził mi się zanim jeszcze dotarłam do domu. Opakowania też nie należą do najmocniejszych, więc lepiej nie zabierać kosmetyków do torebki w razie ewentualnych poprawek. Wbrew pozorom taki "zimny" rozświetlacz odpowiednio dozowany sprawdzi się w wielu makijażach przy różnych typach urody.