11.06.2018

Rozświetlający rytuał od Le Petit Marseillas


Witajcie


Dziś na blogu zapanowało iście soczyste i pełne słońca lato za sprawą nowej edycji kosmetyków Le Petit Marseillas, czyli linii Rozświetlający rytuał. Pomarańczowa barwa opakowań ma nie tylko symbolizować tą świetlistość, ale również fajnie daje nam do zrozumienia że w każdym z produktów zawarty jest olejek morelowy.

W skład Rozświetlającego rytuału wchodzi dezodorant, mleczko nawilżające oraz olejek do mycia ciała. Czyli jak by nie patrzeć mamy tu podstawowy zestaw pielęgnacyjny do ciała. 

Wydawać by się mogło, że skoro kosmetyki należą do jednej linii będą pachniały tak samo lub ich aromat będzie bardzo zbliżony. tutaj mamy jednak małe zamieszanie w tej kwestii, bo daje się niewątpliwie wyczuć zapachową rozbieżność, zarówno co do intensywności jak i samych woni. U mnie najbardziej plusuje w kwestii zapachu olejkowy żel pod prysznic. Pachnie pięknie i świeżo, nieco słodkawo i jest przyjemnym dodatkiem do działania kosmetyku. Dezodorant zapach ma ładny, zdecydowanie czuć tę radosne owocowe szaleństwo. Mleczko przy nich dwojgu chociaż delikatne i kuszące, wydaje się być zapachowo nijakie. Tu zabrakło mi jednak tego chociaż małego powera. Zwłaszcza, że na skórze po chwili zapach całkowicie się ulatnia. 
Zestaw Rozświetlający Rytuał od Le Petit Marseillas najlepiej sprawdzi się latem, gdyż pięknie rozświetli skórę i nada jest smakowitego zapachu. Jednakże żel jest tak cudowny, że chętnie będę do niego wracała także gdy zrobi się chłodniej. Wspaniale pielęgnuje skórę, łagodzi napięcie. Relaksujący prysznic staje się także wstępem do pielęgnacji.
Mleczko jest lekkie, nie tłuste i pełne mieniących się w słońcu drobinek. Nie jakiś tam drapiących, nachalnych brokatów lecz daje wrażenie skóry posypanej wróżkowym pyłem. Dzięki swym rozświetlającym właściwościom podkreśli letnią opaleniznę. Sprawdzi się u osób z niezbyt wymagającą skórą lub tak jak u mnie jako uzupełnienie pielęgnacji czy też kosmetyk na "wyjścia". Zwłaszcza, gdy mam mało czasu a chcę aby moje nogi i inne odsłonięte części ciała nabrały nieco blasku. Zajmuje to chwilę, a efekt jest uroczy i subtelny.
Dezodorant służy mi bardziej jako mgiełka do ciała. W sumie psikam nim co popadnie. Nawet zdarzyło mi się zaaplikować go na ubranie bez jakiś negatywnych skutków typu plamy. Może to tylko moja subiektywna opinia, ale według mnie jest to bardziej kosmetyk odświeżający aniżeli antyperspirant.







Zestaw prezentuje się świetnie i "wyszedł" w odpowiednim momencie. Ja jednak pozostanę na dłużej z żelem pod prysznic, który rozpieszcza moją skórę i nawilża ją wspaniale. Mleczko oczywiście zużyję jeszcze w  sezonie.

4 komentarze:

  1. Żel jest chyba jedynym produktem z tej trójki, po który mogłabym sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie miałam ich, ale bardzo chętnie przyjrzę się i m bliżej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. PIĘKNE ZDJĘCIA, DZIĘKI NIC CAŁA SERIA JEST JESZCZE BARDZIEJ KUSZĄCA

    OdpowiedzUsuń

Thanks for comment!

Dziękuję za każdy komentarz !